Grupa czterech osób kradnie wartościowe rzeczy od bogatych ludzi. Później dowiemy się, że wszystko po to, aby przywódca grupy mógł opłacić studia brata z góry. Gdy tylko to jest osiągnięte, chce zrezygnować, ale grupa namawia go na kontynuację działalności. Trafią wtedy na posiadłość, która nie będzie pusta, a jego właściciele będą chcieli polować na włamywaczy.
Pomijając karykaturalny obraz bogaczy czy jakikolwiek brak przedstawienia relacji bogatych i biednych w obrębie filmu, które mogłyby dać jakieś podstawy pod podejrzewanie autorów o próbę realizacji komentarza społecznego - nawet jeśli bardzo głupiego - to ta produkcja wykłada się tak po prostu na fabule i bohaterach. Wyobraźcie sobie najgłupszą śmierć - ten film ją ma. Wyobraźcie sobie najbardziej banalny rozwój fabuły - ten film ją ma. Wyobraźcie sobie, że bohaterowie popełniają największą durnotę - ten film też ją ma. A i tak was zaskoczy poziomem głupoty, chociażby w scenie zasadzki na pomocnika bogaczy: skopią go, przejmą jego pojazd i dopiero w środku przypomną sobie, że potrzebują kluczyki do odpalenia auta. Kluczyki, które ma przy sobie skopany, który właśnie się podnosi. Głowa wielokrotnie chowa się w dłoniach podczas seansu. Szczególnie na koniec, jak zdobywają w końcu pojazd... I jadą po ciemku przez las, między drzewami, prując 300km/h bez żadnego powodu, przecież nawet nikt ich nie goni. Co może pójść nie tak?
Kompletna strata czasu. Pojedyncze momenty, kiedy bohaterowie akurat nie są skończonymi idiotami, nie wynagradzają w mojej opinii przesiedzenia całego filmu.
Mnie się film podoba,ma fajny klimat.Ogląda się z ciekawością.W końcu mamy bardziej inteligentnych,zaradnych głównych bohaterów .A nie grupka niezdarnych nastolatków która potyka się o własne nogi i dają się zabić przez własną głupotę.A na koniec pokazane że bogaci świrusy z arystokracji potrafią być całkiem honorowi :D.